Jako mała dziewczynka uwielbiałam wszystkie historie o zagubionych księżniczkach. Dziewczyna z pospólstwa, która nagle się dowiaduje, że w jej żyłach płynie królewska krew. Dodatkowo lubię czytać o kulturze azjatyckiej, więc wydawało mi się, że Tokio Ever After będzie nostalgiczną podróżą do przeszłości.
Jednak tak się nie stało.
Bardzo ciężko jest polubić Izumi. Niby ma osiemnaście lat, ale zachowuje się jak rozpieszczona trzynastolatka – a to ona jest właśnie tą osobą, która wychowała się wśród ludu, więc powinna stąpać bardziej twardo po ziemi.
Akio od samego początku został przez nią znienawidzony, ale nie zrobił absolutnie nic, aby zasłużyć sobie na dozgonną nienawiść i wrogość Izumi. Ona go tytułuje per "śmiertelny wróg", znając go raptem kilka minut. Jest to niepojęte. Jego jedynym grzechem jest to, że jest oschły i profesjonalny. Jest to przedziwne, że nie przedstawił się jej w samolocie, ale z drugiej strony ona dostała te informacje w folderze, który oczywiście olała. Jest irytująca i dziecinna. Gdyby to były cechy, z których wyrasta, nie byłoby tak źle, ale niestety, jest to koszmarne.
Nie podoba mi się również tłumaczenie tej książki. Padają tutaj wyrażenia typu "laski Azjatki" - samo słowo "Azjatki" zawiera w sobie płeć, więc można było porzucić to "laski", ale jeśli już tak bardzo tłumacz chciał oddać "Asian chicks", mógł po prostu napisać "azjatyckie laski".
Kolejna sprawa - w momencie, kiedy Izumi próbuje wyciągnąć ze swojej mamy informacje o ojcu, napotyka opór i wymijające odpowiedzi. Pada wtedy stwierdzenie "Jej wymijająca odpowiedź w c a l e nie sprawiła, że zapragnęłam zrobić użytek z trzymanego w ręce noża." - i co byś z nim zrobiła? Dźgnęła matkę? Chyba przesadzona reakcja, zwłaszcza jak na osiemnastolatkę... Tak jak pisałam, Izumi zachowuje się mentalnie jak przedszkolak.
Jakiś czas później następuje scena, kiedy już wszyscy wiedzą, że jest księżniczką, dziennikarze tłumnie stoją z nią na lotnisku w Stanach, Izumi wsiada do samolotu, ląduje w Japonii, po czym Akio mówi "Dziennikarze nie wiedzą, na pokładzie którego samolotu przybędzie księżniczka." - jak nie wiedza, skoro praktycznie odprowadzili ją do samolotu w Stanach - błagam, widzieli jego numer. To nie jest tak, że o tej samej godzinie jest pięć lotów na identycznej trasie. Litości.
Później Izumi stwierdza bardzo przytomnie, że gdyby urodziła się w Japonii, to byłaby jedną z wielu twarzy w tłumie. Nie, nie byłaby. Jako członek rodziny królewskiej, nigdy nie wtopiłaby się w tłum - co w samej książce jest bardzo dobrze pokazane na przykładzie Yoshiego.
Kolejny cytat "Spuścił wzrok, jego niesamowicie długie rzęsy rzucały na policzki cienie w kształcie półksiężyców. To niesprawiedliwe - żeby osiągnąć taki efekt, Mariko musiała podkręcić moje rzęsy i pomalować je tuszem. Dlaczego chłopaki zawsze mają łatwiej w życiu?" - Chłopaki mają łatwiej w życiu, bo nie muszą malować rzęs? Nie mam pytań, naprawdę.
Potem Izumi trafia do Kioto i spędza tam czas na przemyśleniach, uczeniu się języka (którego notabene w stopniu komunikatywnym opanowała w dwa tygodnie! Mając dość przeciętne oceny i umiejętność przyswajania nauki...) oraz kultury. Pod koniec pobytu, mieszkańcy puszczają lampiony, Izumi jest nimi zachwycona, nie rozumie z jakiej to okazji - pada stwierdzenie, że Izumi podbiła serca mieszkańców Kioto. Ale że czym dokładnie? Siedzeniem w posiadłości czy wychodzeniem do knajp na żarcie z kuzynem? Nie wiadomo, bo nie ma tutaj sceny, w której pomagałaby potrzebującym albo przemawiała do ludu.
A, i jeszcze ten pies, taki smaczek na koniec - on jej nie lubi, nie przepada za nią, kiedy ona bierze go na ręce, szarpie się, szczeka, wyrywa. Ma ją w głównej mierze gdzieś. Z tego co wiem, to tak zachowują się koty (których notabene Izumi nienawidzi), ale jeśli zachowuje się tak pies, to znaczy, że nie jest zbyt dobrze traktowany przez właścicieli.
P.S. Izumi zarzuca, że w Marvelu nie ma azjatyckich bohaterów i czy to tak wiele, że prosi o chociaż jednego? Oto oni: https://comicvine.gamespot.com/profile/inhuman/lists/marvels-asian-characters/19816/ - jest ich w sumie 42 – z czego jedynie 10 to mężczyźni.
Z początku od razu pomyślałam o Kamali Khan i Shang-Chi, bo oni są bardziej "filmowi", jednak obie te produkcje powstały po 2021 roku, czyli można założyć, że autorka napisała powieść zanim one wyszły.
Jako mała dziewczynka uwielbiałam wszystkie historie o zagubionych księżniczkach. Dziewczyna z pospólstwa, która nagle się dowiaduje, że w jej żyłach płynie królewska krew. Dodatkowo lubię czytać o kulturze azjatyckiej, więc wydawało mi się, że Tokio Ever After będzie nostalgiczną podróżą ...
Rozwiń
Zwiń